środa, 18 grudnia 2013

Ramiona na bogato!

Oj pracy przed świętami, a pracy! Prezenty się szyją, święta coraz bliżej, czasu mało...ale dla siebie też musiałam wyszyć prezent choinkowy!
Od dłuższego już czasu obserwuję dzieła Ulyany Sergeenko. Och jakie ona rzeczy projektuje... Oglądając jej ubrania, w moich oczach zawsze pojawiają się serduszka!
Nie raz śliniłam się na jej piękne rękawy z obfitymi ramionami, dopasowane sukienki i ten wyjątkowy styl...

W tamtym tygodniu wyczaiłam w sklepie świetny materiał, który kupiłam na bluzkę. Szczerze, to nie mam pojęcia co to jest, po za tym, że niby poliester. Jest jednak bardzo mięsisty, trochę grubszy i delikatnie rozciągliwy. W sumie to przypomina mi takie coś do obszywania materaców, jednak nie jestem pewna czy to do tego powinno służyć. U mnie na pewno wszystko nadaje się na wszystko!
Po tym, jak materiał poleżał chwilę na półce, stwierdziłam, że z tego musi powstać sukienka...z dużyyyyymi ramionami!  Poleciałam do sklepu, dokupiłam kawałek na dół i zaczęła, szyć.

Z racji tego, że od listopada uczę się projektowania mody, a w tym rysunku żurnalowego, postanowiłam najpierw zrobić projekt na papierze. Jak miło się szyje, kiedy widzi się już na rysunku to, co powstanie:)
(Może talia nie taka wąska i nogi trochę krótsze, ale chyba i tak nie daleko sukience do projektu)





Sukienka powstała na podstawie formy na bluzkę z Burdy 8/2013, model 108. Musiałam ją oczywiście przemodelować, bo mimo że ramiona były już bufiaste, to jednak niewystarczająco. Całość była też 'odrobinkę' przyduża z racji tego, że forma była bardziej koszulowa. Z tego właśnie powodu powstał szew z przodu, którego na początku miało nie być. Myślałam żeby wykroić nowy kawałek, bo materiału by wystarczyło, jednak próba ze zrobieniem szwu spodobała mi się i tak zostało:)
Dół zmarszczyłam z szerokości 2,60m. Po zmarszczeniu jednej szerokości, wyglądało to bardzo nijak, a chciałam żeby spódnica dobrze się unosiła. Gdyby nie wyraźna struktura materiału, to mogłabym ten efekt osiągnąć przez zmarszczenia koła, lub półkola. Tutaj jednak musiałam radzić sobie inaczej, a że materiału miałam sporo, od razu zmarszczyłam (prawie) podwójną szerokość i osiągnęłam efekt dokładnie taki, jaki chciałam.

PS Sukienka jest w kolorze ecru, więc będzie co brudzić przy wigilijnym stole! :D

PS2 Będę musiała sprawić sobie gacie z polaru, bo tyłek mi chyba zamarznie.



środa, 11 grudnia 2013

Zima już niestraszna!

Pamięta ktoś jak niedawno przepraszałam flausz za odstawkę? Będę to robić pewnie jeszcze kilka razy, bo jest on bardzo wdzięcznym materiałem do szycia zimowych ubrań! Mięsisty, ciepły i przyjemny dla wrażliwej (np na wełnę) skóry.
W tamtym roku uszyłam sobie wełniany płaszcz. Bardzo go lubię, jednak wełna, którą kupiłam okazuje się być klapą, ponieważ raz na 2 tygodnie muszę ją golić...No trudno. W tym roku jeszcze w nim pobiegam, a na następną zimę wykorzystam pewnie wnętrze i dodatki do zrobienia nowego płaszczyka:)

Dobra, ja tu o starociach sprzed roku, a tu przecież nowości! I to jakie podobne!
Koleżance spodobał się plisowany tyłek mojego ubiegłorocznego i chciała coś bardzo podobnego, jednak z 'golfem' pod szyję, bo zmarźluch. No to proszę!




Na początku był pomysł czerwieni. Skończyło się jednak na bardzo dużym podobieństwie:)
Zmiana była z kołnierza wykładanego na stójkę i guziorów złotych z kotwicą, na srebrne z orłem.
Ach no i przede wszystkim flausz.
Na początku obawiałam się, że będzie on trochę za gruby do zrobienia plisowania na pupie, jednak dobra papierówka na usztywnienie i poszło jak po maśle!

Ach i jeszcze za co kocham flausz...nie włazi w oczy i nie dostaję od niego zapalenia spojówek, tak jak od wełny, którą szyłam pod koniec lata...

Jak ktoś zna powody, dla których flausz jest be, to poproszę!




Płaszczyk miał być zrobiony tak, żeby można było przetrwać w nim zimę stulecia, która niby jest w tym roku;) Jak na razie za oknem widzę wciąż jesień...no ale kalendarzowa dopiero za 2 tygodnie, to i może mrozy nas jeszcze zaskoczą.
Pikówkę robiłam jak zwykle sama, bo te sklepowe są zazwyczaj zbyt cienkie.
Tym razem pikowanie zrobiłam w całości ręcznie. Punkcikowe dziubanie kawałek po kawałku i wyszło coś takiego. Trochę więcej czasu to zajmuje, ale nie denerwuję się przynajmniej, że na maszynie mi się coś rozjeżdża, i że kwadraciki są nierówne;) W sumie to jeszcze nie raz wykorzystam ten sposób, bo efekt końcowy jak dla mnie jest bardzo zadowalający.

piątek, 29 listopada 2013

Firanowa królowa- raz jeszcze!

Od kilku dni bardzo ładnie świeci słońce, dzięki czemu zdjęcia w moim dosyć ciemnym pokoju wyglądają o niebo lepiej (jeśli zrobię je do 13:00)
Wczorajszej nocy przeglądałam sobie kreacje wspaniałej Ulyany Sergeenko i natknęłam się na zdjęcie, które bardzo mocno przypomniało mi o mojej firanowej!


Nie jestem pewna czy zanim uszyłam swoją kiecę, czy widziałam już to zdjęcie wcześniej... 
Na pewno szyjąc, inspirowałam się Ulyaną, ale nie konkretnie tą kreacją. Jak zobaczyłam tę fotkę, stwierdziłam, że moja spódnica zdecydowanie potrzebuje nowej sesji! 
Światło od kilku dni mi służy, więc jeszcze raz to samo! Ta sama bluzka, buty i rajstopy, jednak światło inne i efekt chyba lepszy;)

Reszta ta sama:

To nie pierwsza firanka, którą zdejmuję z okien Mamy... Pamięta ktoś jeszcze frędzlową kieckę?
To była moja pierwsza kradzież;)
Tym razem jak tylko zobaczyłam nowe cudeńko wiszące na domowym karniszu, od razu powiedziałam "Mamo, do pokoju te firanki to nie za bardzo...ale spódnica będzie z nich piękna!" Wiedziałam, że mogę jedną zabrać, bo mamy w domu wystarczający zapas na okna.


Robienie zdjęć zimą to jest jakiś koszmar... Moje super studio fotograficzne składa się z czterech lampek, którymi na przeróżne sposoby próbuję uzyskać jasność w pokoju. No cóż...będę musiała zorganizować sobie coś bardziej profesjonalnego, ale na razie muszę radzić sobie tak jak do tej pory;) 
Kilka lampek, statyw, rozjaśniacz komputerowy i zdjęcia nie wyglądają najgorzej.




Spódnica składa się z trzech warstw: firany, spódnicy z połowy koła i podszewki.
Górę postanowiłam zrobić gorsetową, która bardzo ładnie modeluje sylwetkę. Do zrobienia gorsetu użyłam usztywniacza gorsetowego, jednak z fiszbin zrezygnowałam, ponieważ nie lubię kiedy wbijają się one w brzuch przy każdej innej pozycji niż stanie prosto.

Kieca miała już swoją premierę. Postanowiłam w niej wyjść na Wrocław Fashion Meeting i czułam się na prawdę szałowo:D Może nie jest to kreacja do wyjścia na zakupy w Tesco, ale nie zamierzam też trzymać jej w szafie i ubierać od święta! Na pewno nie raz będę biegać w niej po wrocławskim rynku;)

PS Na tej firanowej się nie skończy! Wyczaiłam ostatnio źródło pięknych i tanich jak barszcz firan, co bardzo zachęciło mnie do szycia kolejnych!:)


czwartek, 28 listopada 2013

Kolory na zimę!

Zdecydowanie preferuję kolorowość zimą. Oczywiście bez przesady, nie jak pajac, ale same czernie i szarości nie sprzyjają dobremu funkcjonowaniu w tak depresyjną porę roku.


Na półce miałam oczekujące punto. Och! Lubię chodzić w punto jak zimno w tyłek. Ta dzianina jest na prawdę bardzo przyjemna w noszeniu. Ciepła i miękka dla skóry.
Ma niestety jedną wielką wadę...potwornie się kulkuje... Udało mi się jednak trochę przechytrzyć mojego punciaka i nie muszę już tak często go golić! W zasadzie to z lewej i prawej strony niewiele się różni wyglądem, a zauważyłam, że właśnie lewa strona jest bardziej odporna na kulki. Odwróciłam więc materiał  i szyłam na odwrót:) Mój eksperyment się sprawdził. Nosząc teraz kieckę, widzę że w środku już nie wygląda najlepiej, a na wierzchu nie ma jeszcze za bardzo co golić!:D


Sukienka jest bardzo prosta. Ma jedynie zaszewki na biuście, po to żeby nie marszczyła pod pachami.
Dzianiny w zasadzie nie potrzebują za bardzo zaszewek, bo same potrafią dopasować się dobrze do sylwetki. Ja jednak zdecydowałam się na trochę luzu, więc wolałam do formy dodać odrobinę kształtu.




Do zdjęć robiłam dwa podejścia. Chciałam robić jeszcze trzecie, ale odpuściłam, bo zimno potwornie i rozbieranie się w mieście nie jest najlepszym pomysłem. Pierwsze wyszły rozmazane... Drugie już dobre, jednak ubrałam się "na cebulkę" żeby nie zamarznąć, co sprawiło, że sukienka opierała się trochę na spodnich warstwach, przez co nie do końca widać jak fajnie opływa ciało;) Mam nadzieję , że mimo to dla Was też jest okej:)

poniedziałek, 18 listopada 2013

Modowa na całego!

Jakiś czas temu wypatrzyłam w internecie dziewczynę, która potrafi wyczarować z drewna na prawdę dużo cudownych rzeczy! Tak bardzo spodobało mi się to co robi, że i ja zachciałam przygarnąć sobie coś wykonanego przez jej dłonie!

Oczywiście nie mogło to być nic innego jak napis Modowa Krawcowa;)


Dzieła Ani znajdziecie na facebooku: Wood Art Drewutnia

Jestem mega zadowolona z tego co przyszło do mnie kurierem! Napis jest solidnie wykonany i wiem, że Ania na prawdę mocno musiała się napracować żeby wyglądał tak jak wygląda. 
Całość ma długość ponad 120cm (nie zmieścił mi się na biurku podczas robienia fotek) i wysokość 14cm.
Na oknie za to się zmieścił, więc w całości prezentuje się tak:


Docelowo napis ma wisieć na ścianie, jednak zanim się za to zabiorę (wiercenie ścian niestety) to pewnie przyjdzie wiosna...
Na razie stoi na parapecie i tak czy siak przyciąga dużą uwagę moich gości:)





wtorek, 22 października 2013

Bufy na jesień!

To karmelowe punto leżało u mnie już trzeci rok. Miałam tysiąc pomysłów na krój bluzki z tej dzianinki, jednak zawsze działo się coś, co sprawiało, że tylko oglądałam ją czekającą na półce przez taki długi czas ...
W końcu przyszła jesień i okazało się, że nie mam w czym chodzić. Najwięcej szmat mam na lato i zimę. Tzn. na zimę to mam dużo okryć wierzchnich... Tyle, że nawet babcia mnie ostatnio pytała gdzie ja w nich wszystkich będę chodzić:)
No, ale jesienną szafę mam ubogą, a teraz ta wspaniała pora roku nas wyjątkowo rozpieszcza;)

Na początku myślałam, żeby stworzyć sobie prostą, obcisłą bluzeczkę, później wpadł mi do głowy jakiś golf, a na końcu... przyszła nowa Burda i bufy!




Materiału miałam tyle, że na przylegającą bluzkę z rękawem 3/4 byłoby idealnie. Te rękawy wymagają jednak dużo więcej tkaniny. Po wykrojeniu przodu i tyłu zostało mi tyle, że mogłam z reszty wyciąć sobie pół bufiastego rękawa, albo cały, ale zwykły i trochę krótszy. Koniecznie chciałam mieć wielkie ramiona, więc zdecydowałam się na łączenie! Podzieliłam formę na dwie części (ok. 5cm od pachy) i wycięłam tak, że powstał szew na wysokości biustu. Było to jedyne logiczne rozwiązanie, które bardzo dobrze się sprawdza. Szew tak na prawdę nie rzuca się w oczy, a całość wygląda estetycznie:)

PS Na tyłku mam skórzaną spódniczkę siostry, którą szyła moja Mama.

wtorek, 15 października 2013

Ciepłe cappuccino z cukrem!

W ostatnim czasie mam na prawdę dużo na głowie. Masa szycia i powrót po rocznej przerwie na studiach to na prawdę praca na pełnych obrotach...Uf, dobrze, że nie mam jeszcze dzieci, bo wtedy to nie miałabym nawet chwili na spanie:)
Na szczęście  jeszcze potrafię wyrywać dla siebie minuty w ciągu dnia!
No ten płaszczyk szył się dłuuuugo. W normalnych warunkach, usiadłabym rano i skończyła go do wieczora, a tak... 10 minut jednego dnia... godzinka następnego...pół godzinki jeszcze kolejnego itd., itd.
Udało mi się go skończyć w tydzień!  Małymi kroczkami i jesienny wełniany płaszczyk gotowy.


Wełenkę kupiłam jeszcze latem. W sklepie na Grabiszyńskiej można czasami wyrwać perełki i to właśnie jest jedna z nich. Kosztowała niewiele, a wygląda na bardzo dobry gatunek (czy jest, to się sprawdzi z czasem).  Jest nie bardzo gryząca i jest mocno zbita, więc nie powinna się mechacić.


Wymyśliłam sobie krój dość prosty, ale jednocześnie bardzo dziewczęcy.
Kontrafałdy przedłużające cięcia z przodu i z tyłu plus kokardki to całe szaleństwo.
Dodatkowo, tuż przy końcu pracy, zdecydowałam się na złote różyczki, które są dopełnieniem całości słodyczy!
Z guzików zrezygnowałam, (mimo, że je już wcześniej kupiłam) bo jakoś zaburzały mi przestrzeń;)

 


Z tyłu też znajdują się kontrafałtki, jednak nie wykańczałam ich kokardami, ponieważ nie siadałoby mi się wygodnie w autobusie, podróżując na uczelnię.


Guziory zastąpiłam dużymi zatrzaskami. Pozwoliłam sobie jednak na jedną złotą różyczkę przy szyi, która łączy się z kokardkami przy talii.

Ach! jeszcze kieszenie! Całkowicie o nich zapomniałam:


O, widać je tutaj. Na początku w ogóle nie miałam naszywać, ani wszywać kieszeni, bo chciałam mieć jak najprostszy krój. Stwierdziłam jednak, że na rękawiczki będą one przydatne. Wszyłam je więc w boczny szew, żeby nie rzucały się w oczy. Do trzymania łap w kieszeniach to dosyć niewygodne miejsce, ale na cienkie rękawiczki doskonale się sprawdzi:)

Dziś miałam możliwość wypróbowania ciepłości płaszcza. Jest zdecydowanie lepiej niż myślałam. Całość podszyłam jedynie podszewką, a mimo to nie zmarzłam. Pod spodem miałam też zwykłą, dosyć cienką kieckę, a płaszczyk sprawdził się dziś idealnie:)

PS Teraz, póki nie zrobi się strasznie zimno, będę latać pewnie codziennie w moim księżniczkowym płaszczyku:D Tak, czuję się w nim doskonale!

piątek, 27 września 2013

Spódnica z półkola

Od dawna już zabieram się za stworzenie posta o szyciu spódnicy z połowy koła. Zacznę oczywiście od całego, ale docelowo połówka, bo jak się czasami u mnie okazuje, wychodzą dziwne rzeczy przy wyborze ilości tkaniny i późniejszym wykroju.
Tego typu spódnica wydaje mi się być najprostsza na świecie, ponieważ nie potrzebuje żadnych zaszewek, ani dopasowywania, po za samym paskiem. Mimo to zdarza mi się czasami pomylić, przez co wychodzi później wielkie kombinowanie pt. "jak uratować kieckę"!

czwartek, 26 września 2013

Przedłużenie lata

Lato się skończyło...zaraz październik... za oknem szaro-buro... 
Nic tylko płakać!
Na szczęście są jeszcze osoby, które wiedzą jak zrobić mi dobrze i mimo zbliżającej się zimy (tak, dokładnie, zima już idzie, bo przecież wszystkim wiadomo, że wiosna i jesień w Polsce trwa dwa tygodnie, a zima pół roku, więc tuż tuż) chcą szyć jeszcze lato na październik:)
Ta sukienka jest bez dwóch zdań bardzo, bardzo letnia.


Całość uszyłam z bardzo popularnej ostatnio dzininy o nazwie 'nurek'. Szyje się ją na prawdę przyjemnie, ponieważ jest dosyć gruba i mięsista, ale też mięciutka, dzięki czemu maszyna nie ma z nią najmniejszego problemu. Jedyne czego potrzebuje, to igły do dzianin.
Dół składa się z dwóch warstw. Każdą tworzy półkole. Brzeg wykończyłam ściegiem rolującym na overlocku, co przy tej dzianinie wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem.
Górę uszyłam podwójnie, żeby wszystkie szwy i gumy schować do środka. Dzięki temu całość wygląda bardzo estetycznie i porządnie. Pasy łączące przód z zamkiem na plecach to właśnie szeroka guma.
Sukienkę mogłam przymierzać na siebie, ponieważ góra ma moje wymiary i mogę stwierdzić, że jest bardzo wygodna. W całości jest elastyczna, więc na imprezie można się nieźle najeść, a kieca i tak będzie dobrze leżeć. W ogóle lubię tę tkaninę. Według mnie, to nadaje się ona do tworzenia każdego rodzaju odzieży. Spokojnie można z niej szyć eleganckie szerokie spodnie, jak i leginsy czy żakiety. Zdecydowanie ją polecam.
Duży wybór kolorów jest w hurtowni na ul. Robotniczej, więc jeśli któraś ma chętkę, to może ją spokojnie dostać we Wrocku i od razu szyć:) Mam już na nią kilka pomysłów, ale to może później... jak czasu trochę dla siebie złapię;)

piątek, 20 września 2013

Biel zawsze i wszędzie!

Pani Ewa, od początku wakacji zapowiadała się, że przyjdzie do mnie z szyciem. Miał to być niby płaszcz, więc nastawiałam się na jesienne szycie. Oj, oczka mi się zaświeciły kiedy zobaczyłam z czym do mnie przyszła!

poniedziałek, 16 września 2013

Żono moja... więcej.

Pamięta ktoś jeszcze, że miałam przyjemność szyć suknię ślubną? Jak nie do jest TU
Ostatnio dostałam zdjęcia z sesji ślubno-weselnej, więc mogę pochwalić się jeszcze raz tym co wyczarowałyśmy z Panią Gosią!

piątek, 6 września 2013

Idzie zima zła!

No tak, sezon jesienno-zimowy zaczął się już nie tylko w sklepach! Moja maszyna też już wącha wełny i nastawia się ostro na cięższe szycie.
Zostały nam jeszcze dwa tygodnie lata, ale już widać, że czas na rozglądanie się za czymś cieplejszym, po później będą pustki na półkach sklepowych...

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

czwartek, 8 sierpnia 2013

Męska torba po raz drugi.

Dostałam zażyczenie, to czemu nie...
A tak poza tym to już wracam:) nie było mnie krótką chwilę, ale to przez remonty. Niestety moje ogarnięcie komputerowo-informatyczno-programistyczne jest tak zerowe, że układanie tego na nowo trwało oczywiście dziesięć razy dłużej niż powinno. No ale nic, blog jeszcze potrzebuje małych doróbek, ale można już na nim publikować:)


czwartek, 25 lipca 2013

Czerwona asymetria

Idąc na wesele, każda chce wyglądać wyjątkowo. Dagmara wymyśliła sobie czerwoną, asymetryczną sukienkę, za którą nie do końca wiedziałam jak się zabrać. No ale nie powiedziała, że się nie podejmę, bo wiedziałam, że na pewno coś wykombinuję! Kilka prób modelowania, na którym tak naprawdę się nie znam, bo przecież jestem amatorką, i w końcu się udało! Trzecie upinanie na manekinie okazało się trafione!


sobota, 20 lipca 2013

Zima w środku lata

Jest środek lata, a ja już mam kilka zamówień na płaszcze. Myślałam, że latem to się szyje lekkie sukienki, a tym razem widzę, że ludzie myślą już o zimie... No, ale faktem jest, że teraz można kupić tańsze wełny i sama się wybiorę do sklepu, bo przy okazji szukania tkanin, znalazłam również coś dla siebie. I to w jakiej cenie...od 15zł za metr!


środa, 17 lipca 2013

Bardzo mała czarna

Niskie i drobne osoby mają problem z tym żeby kupić na siebie normalne ubrania w normalnym, damskim sklepie. No niby wiadomo, że sieciówki sprzedają takie rzeczy, które mają pasować na ogół i mają się sprzedawać po prostu bezproblemowo, a to że tu odstaje, tam odstaje... do tego już chyba każdy zdążył się przyzwyczaić...
Dla tych bardziej wymagających pozostaje chyba tylko szycie!


W tym przypadku mamy problem z dużym biustem, wąską talią i szerokimi biodrami z odstającą pupą.
O jak wiele z nas chciałoby mieć taki problem... Ja na pewno!

Zaszewki na talii musiałam pogłębiać o jakieś 2cm na każdej, czyli ok 8cm ze standardowego rozmiaru 34... Taka tam niewielka różnica:)


Zamek ukryłam z boku, bo tak lubię najbardziej. Sama nie znoszę prosić kogoś o pomoc w zapinaniu sukienki, która ma suwak z tyłu, a gimnastykowanie się, żeby zrobić to samej to niezłe wyzwanie;)
Dekolt i ramiona wykończyłam lamówką ze skosu.
Przyszywałam je ręcznie, co zajęło mi trochę czasu, ale myślę, że wyszło dobrze. Ścieg miał być niby kryty, ale chyba go trochę widać... :D Nie wiem czy tak powinno to profesjonalnie wyglądać, ale trochę się namachałam tą igłą z nitką i z efektu jestem zadowolona. Z tego jak Wiktoria wygląda w małej czarnej, przede wszystkim!

poniedziałek, 15 lipca 2013

Niedzielne szycie!

Ostatnio nie mam w ogóle czasu na szycie dla siebie, ale o tym już chyba wcześniej wspominałam.
Wczoraj jednak trafił się ten dzień, kiedy na prawdę nic mnie nie goniło i mogłam zabrać na maszynę SWOJĄ tkaninę! Kupiłam ją już jakiś miesiąc temu i od razu wiedziałam, że będą z niej spodnie, bo szukałam tego wzoru już od ponad dwóch lat! Dosłownie! Nie mogłam nigdzie znaleźć drobnej krateczki na lekkie spodnie... A tu nagle na robotniczej moja krateczka...!