Jak tak dalej pójdzie to będę musiała zatrudnić sobie kogoś do pisania bloga ;)
Tyyyle zdjęć zaległych, że aż nie wiadomo co dodać. Szczęście w nieszczęściu, Narzeczony (tak, tak, tak! zaręczyłam się!) zabrał do pracy laptopa, na którego zgrałam praktycznie wszystkie uszyte ostatnio i przed ostatnio rzeczy i z pozostałości zgrywanych jeszcze wcześniej został jedynie żakiet i ślubna. Z racji tego, że od dłuższego czasu regularnie wiją mi się w domu motywy ślubne, przy nich też zostanę:)
Suknia, którą chcę zaprezentować, pochłonęła mnie do końca. Spędziłam nad nią tyle czasu, ile przy żadnej innej dotąd.
Podstawa prosta. Gorset plus dół z półkola.
Cała zabawa zaczęła się później, przy warstwie koronkowej, a raczej tiulowej z elementami koronki.
Po zakupie koronki na tiulu, musiałam rozczłonkować ją na możliwie najmniejsze elementy i poukładać w potrzebną mi całość.
Góra, to gęsto ułożone kawałki plus koronka w taśmie rozdzielona i poukładana na nowo przy okrągłym dekolcie na plecach.
Dół, tiul z półkola z elementami ułożonymi słonecznie. Wszystko było przyszywane RĘCZNIE!
Zapomniałam wspomnieć o trenie, który jest dodatkowym elementem całej układanki. Łezka z elementami koronki, zaczepiana na ostatni guziczek zapięcia gorsetu.
W kościele bardzo efektownie, za to na zabawie wygodnie.
Podstawa satynowa w kolorze szampańskim lub po prostu jasnobeżowym;) oraz koronka ecru.
Efekt...? Bardzo zadowolona Dayana, no i oczywiście ja ze swojej pracy!
Teraz muszę tylko czekać na zdjęcia ślubne, jednak może to trochę potrwać, ponieważ impreza odbędzie się pod koniec sierpnia.
Nie mogę doczekać się efektu końcowego:)