W końcu nadszedł czas na pokazanie czym w przedostatnim czasie się zajmowałam. Trochę zwlekałam z utworzeniem posta, ale czekałam na wszystkie możliwe zdjęcia, a głownie od fotografa, gdzie mogła być ujęta najważniejsza kreacja mojego życia:)
Od samego początku wiedziałam, że nie będę korzystać z gotowców. Domyślałam się też, że mierzenie sukien w salonach dla sprawdzenia kroju nic nie da i wcale się nie pomyliłam.
Od zawsze marzyła mi się suknia ślubna długości 7/8...do momentu kiedy okazało się, że ślub nie jest już tylko odległym pragnieniem. Kiedy zaczęłam w głowie projektować suknię, pomyślałam że będzie mi chyba szkoda odmówić sobie klasycznej długiej sukni...No ale ta 7/8....kurcze no...!
TRZEBA TO POŁĄCZYĆ! :D
Moja suknia nie mogła być standardowa. Nie mogłam sobie na to pozwolić. Chciałam się przy niej trochę wyżyć projektowo i krawiecko. Uważam, że plan się udał. Projekt zajął mi jakies 3h i mimo tego, że powstał w lipcu 2015, to do samego końca byłam pewna swego, mimo że tak na prawdę w żadnym salonie nie sprawdziłam, czy dobrze czuję się w takim kroju. Dlaczego? A no dlatego, że nigdzie nie ma sukien 7/8, ani długich szytych z pełnego, niemarszczonego koła.
Musiała być dwuczęściowa! Nie chciałam się przebierać, chciałam się ROZBIERAĆ :) Projekt miał być taki, żeby jedna część była podstawą drugiej, tak żeby było widać po zdjęciu górnej warstwy, że to co jest później, to to przecież wcześniej było pod spodem.
Moje założenie było takie, że suknia ma być delikatna i bardzo dziewczęca. Uważam, że takie właśnie pasują do mojej urody.
Nie chciałam koła, ani wielkiej księżniczki. Udało mi się zrobić tak, żeby było lekkie uniesienie (właśnie dzięki części krótkiej), ale bez przesady
OK! koniec pisania, bo i tak pewnie większość przeglądnie tylko zdjęcia;)
Zaczynamy!
A teraz kilka zdjęć z dnia ślubu i pleneru od fotografa:)
Podsumowując mogę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona z tego jak wyszło, a w ostatniej chwili, na tydzień przed, kiedy suknia nie była jeszcze gotowa, zaczęłam się zastanawiać...."osz kurczę, a co jeśli ją skończę i stwierdzę, że mi się nie podoba? O matko!!!"
Na szczęście wyszło dokładnie tak jak sobie wyobrażałam:)
Moja suknia była jak dotąd najdłużej szytą przeze mnie suknią ślubną.
Same kwiatki tiulowe, wycinanie, składanie, przyszywanie i przyklejanie cekinów zajęło ok 12h. Całe szycie trwało ok 40h ciągiem:)